DUŻA SCENA
19 marca (czwartek)//godz. 19:00
Trzeci Teatr LECHA RACZAKA//Spisek Smoleński
Scenariusz i reżyseria: Lech Raczak
Muzyka: Paweł Paluch
Kostiumy: Ewa Tetlak
Występują: Halina Chmielarz, Małgorzata Walas-Antoniello, Wojciech Siedlecki, Janusz Stolarski, Paweł Stachowczyk
Premiera: 26 lutego 2014 r.
„Spisek smoleński” – wyznanie autora
Każdy z nas pamięta i zapamięta na zawsze 10 kwietnia 2010 – dzień smoleńskiej katastrofy. I dni następne – zbiorowe, narodowe przeżycie żałoby przeradzające się wkrótce w narastanie sporów, swarów, kłótni, aż po eksplozję wyzwisk, oskarżeń, insynuacji, roszczeń, jątrzenia, przekleństw przeplatanych modlitwą, politycznych agitek, zawodzeń i wrzasków, płaczu przechodzącego w warczenie i szczekanie. Jakby dostojny pogrzebowy orszak przepoczwarzał się w plemienną obławę, polowanie z psami i nagonką. Głównym totemem tego niezwykłego i pierwotnego obrzędu na centralnym placu nowoczesnej europejskiej stolicy stał się otoczony cmentarnymi zniczami katolicki krzyż.
Wielu z nas, Polaków, którzy usiłują racjonalizować fatalny splot katyńsko-smoleński, nie jest w stanie odsunąć emocji. Powstało już na ten temat kilkanaście książek, o filmowych i prasowych wypowiedziach lepiej nie mówić. I wszystkie nabrzmiałe są od uczuć. I pełne żałobnych rytuałów. Ich dalekim źródłem stają się „Dziady” Mickiewicza. Tak na rytuał odpowiada się rytuałem lub opisem rytuału. Podejrzewam, że narodowo-romantyczne interpretacje smoleńskiej tragedii prowadzą wciąż z powrotem: w bagienne mgły.
Tekst o katastrofie smoleńskiej i jej konsekwencjach musiałem napisać. Ze złości. Nie mogłem znieść wycia cmentarnych hien, silnych poparciem ludzi zmanipulowanych przez politykę, zagubionych w perfidnie niezrozumiałej nowoczesności, którym światło grobowego znicza jawi się jako pewna lampa kierunkowa. Pisząc odzyskiwałem równowagę, a nawet dobry humor. Miewałem nawet poczucie, że w fotelu obok chichocze życzliwie Franciszek Rabelais, a w kącie, mały jak mysz, Alfred Jarry powtarza zdanie, którego nie mógł wymyślić żaden Polak, i którego nie da się z wiarą i serio powiedzieć po polsku: „Kocham Polskę, bo tam żyją Polacy”.
Scenariusz skończyłem pisać na początku maja 2011. Wyleczył mnie ze złości, przepędził złe duchy. Niestety Rabelais z Jarrym też się gdzieś zapodziali. A tekst skończył „w szufladzie”. Kiedy jednak zobaczyłem po dwóch latach w telewizji jak poseł Macierewicz przy pomocy aluminiowych puszek po napojach (zamiast wina) i pękniętych parówek (zamiast chleba), z poparciem katolickich hierarchów czaruje, szamani, odprawia smoleńskie rytuały, uznałem, że moje prywatne egzorcyzmy trzeba zakończyć publicznie. Odszukałem zapomniany na dwa lata plik w komputerze.
Lech Raczak
Litość i trwoga splecione w nierozerwalny węzeł są podstawą przeżycia, które u źródeł teatru nazywano katharsis. W spektaklu powtarzamy raz jeszcze większość, może wszystkie teorie o smoleńskim spisku. I te całkowicie szalone, i te z pozorami racjonalności, te wymierzone w aktualne, demokratycznie wybrane władze III RP, i, mniej eksponowane, ale obecne w obiegu (głównie internetowym) tezy o odpowiedzialności ideologów IV RP. Łączymy w jedną całość splot legendarnych i sprzecznych podejrzeń: zamach Tuska i Putina, mgłę i sztuczną mgłę, „bąbel helowy”, fałszywe radiolatarnie naprowadzające samolot poza pas startowy, niefrasobliwość pilotów, spiski tajnych służb różnych państw, świadome błędne naprowadzanie samolotu przez kontrolerów lotu chcących spowodować wypadek, szaleństwo Prezesa, naciski dowództwa, fatalność brzozy „pancernej”, wypadek, wybuch, wiele wybuchów, „bombę termobaryczną”, legendy o ocalonych i ich dobijaniu…
Wyobraźmy sobie grupę wolontariuszy „demonstracji krzyżowych”, katechumenów „religii smoleńskiej” i zawiedzionych lub nawiedzonych artystów, którzy tworzą na ten temat spektakl – nieuchronnie szalony i porywający, i nieuchronnie żałosny. I spróbujmy ich po ludzku zrozumieć. Nie mity smoleńskie są treścią spektaklu (choć muszą się w nim pojawić), ale ludzkie postawy, uczucia, poglądy i ich źródła. Trzeba spróbować gorzkich wód tych źródeł, by bez złości, wręcz wyrozumiale, pojąć i ocenić. Powtórzmy: litość i trwoga splecione w nierozerwalny węzeł są istotą teatralnych przeżyć.
„Spisek smoleński” Lecha Raczaka, zrealizowany z zespołem Orbis Tertius, jest bardzo mądrym i potrzebnym głosem w debacie publicznej na temat relacji społecznych opartych na wrogości. A poza tym jest znakomitym spektaklem teatralnym, wymykającym się wszelkim łatwym podziałom na „nas” i „ich”, choć mam niestety podejrzenie graniczące z pewnością, że będzie próbował tak być zakwalifikowany.
Joanna Ostrowska, www.teatralny.pl
Lech Raczak – jest jednym z założycieli poznańskiego Teatru Ósmego Dnia. „Ósemki” powołane zostały do istnienia w październiku 1964 roku, z inicjatywy Tomasza Szymańskiego, a do grona współzałożycieli obok Raczaka należeli studenci polonistyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu: Sława Baranowska, Stanisław Barańczak, Anna Bryłka, Elżbieta Einbacher, Janusz Grot, Janina Karasińska, Marek Kirschke, Waldemar Leiser i Danuta Pawlina. W 1986 roku Raczak wyemigrował, po powrocie do kraju zrealizował z „Ósemkami” ostatni spektakl – Ziemię niczyją (premiera 1990 r.). Od 1998 r. pracował we Włoszech, a w latach 1993-2012 był dyrektorem artystycznym Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta w Poznaniu. Współpracuje z Teatrem Aleksandra Fredry w Gnieźnie i z Teatrem Heleny Modrzejewskiej w Legnicy.
Trzeci Teatr, powstały w ramach Fundacji „Orbis Tertius”, określony został tą liczbą po pracy Raczaka z Teatrem Ósmego Dnia i z międzynarodową grupą Sekta, z którą pracował po 1993 roku (i zrealizował spektakl Orbis Tertius). „Orbis Tertius” to – informują twórcy na swojej stronie – według Borgesa synteza wyobrażeń o nieistniejącym – acz możliwym świecie – rządzonym przez prawa dla nas niepojęte, choć niepokojąco podobne do tych, które znamy, wyrażane w języku o niezrozumiałych zasadach, którego pochodne – literatura, religia, metafizyka – zakładają z góry idealizm”. Trzeci Teatr ma też inne konotacje: nawiązuje do nazwy fundacji „Orbis Tertius” – Świat Trzeci oraz do światowego ruchu alternatywnych teatrów XX w. zwanych „trzecim teatrem”.
Spektakle Lecha Raczaka gościły na wcześniejszych edycjach Alternatywnych Spotkaniach Teatralnych. W 1992 Teatr Ósmego Dnia wystąpił ze spektaklem Ziemia niczyja w reżyserii Raczaka. Przedstawienie było ostatnią wspólną pracą reżysera i zespołu. Ponadto w 1995 r. na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika odbyło się spotkanie Lecha Raczaka ze studentami filologii polskiej o specjalizacji teatrologicznej. W 1997 roku „Ósemki” pokazały Piołun wyreżyserowany jeszcze przez Raczaka.